Skąd pomysł?
Fryzura na ślub, a więc przyjemne z koniecznym i pożytecznym. Po części
rekompensata dla mnie samej za to, że nie wystąpiłam w sukni i realizowanie
swoich wcześniejszych zamysłów.
Zasadniczo
fryzura wydaje się być prostą i faktycznie byłaby taka gdyby moje włosy były
krótsze.
Okazało się, że
musiałam je dodatkowo podpinać, a po przyjeździe na ślub i tak się
rozwinęły. Do kręcenia
włosów wykorzystałam metodę ołówkową, ale jeśli chcecie zrobić to bardziej
historycznie, możecie zastosować tą metodę:
Lokówki i
przyrządy do kręcenia włosów ukazane w filmie możecie zobaczyć niżej. Były one
wykonane z żelaza i podgrzewane nad piecami węglowymi.
Zdjęcia: Józef Zawadzki
Śliczne Ci w tych loczkach! :) Tylko czekać na pasującą suknię :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, na razie gromadzę zdjęcia czy obrazy sukien z tego okresu i z chęcią uszyłabym wiele z nich, najgorsze przede mną - wybór.
OdpowiedzUsuńMam taką starą lokówkę w swoich zbiorach! Służy tylko do dekoracji bo ani pieca ani włosów dobrych do kręcenia nie posiadam! ;)
OdpowiedzUsuńŁadnie wyglądasz w tej fryzurce!
Pozazdrościć, sama bym taką nie pogardziła.
OdpowiedzUsuńMiło Cię wreszcie zobaczyć :P
OdpowiedzUsuńtak, wreszcie :)
OdpowiedzUsuńŁadnie Ci w niej :) Masz taką delikatna urodę, idealnie wpasowałabyś się w lata 40 :)
OdpowiedzUsuńojej, dziękuję,myślałam już nawet aby chodzić w fryzurach z tego okresu na co dzień, zobaczymy co z tego wyniknie..
OdpowiedzUsuń