Pikowane
spódnice były używane przez wiele wieków, ze względów zarówno praktycznych
(cieplutkie), jak i estetycznych. Były przy tym bardzo różnorodne, niektóre
bajecznie zdobione w ogromne kwiatowe motywy, inne bardzo proste, w zwykłą
kratę, lub jeśli ktoś woli diamenciki.
Ze względu na
praktyczność tego ubioru, nosiły go wszystkie warstwy społeczne.
Czasem wystarczy popytać otoczenie, a dowiemy się
wiele ciekawych rzeczy, jak na przykład, że tzw."wacioki" ubrania
wypychane watą były noszone jeszcze przez moją prababcię.
źródło: link |
spódnica z 1840, link |
Główną bazą była kratka, która zajmowała górna część
spódnicy, dół z kolei wypełniały motywy, najczęściej kwiaty, liście, a czasem
także ryby i inne stwory morskie. Jednym słowem mogło się na niej znaleźć
wszystko co szyjący sobie wymarzył.
zamiast kratki, link |
Góra spódnic była marszczona lub plisowana. Czasem przód
spódnicy był bez marszczenia, a zaczynało się ono na bokach.
Zwykłe spódnice można przedłużać dodając pas tkaniny od dołu, lecz tu nie ma tej możliwości, gdyż wyglądało by to mało estetycznie i było widoczne. W niektórych eksponatach można zauważyć dodatkowo doszyte od góry, niepikowane pasy tkaniny (czasem w innym kolorze). Pasy te są też ratunkiem, gdy damy zbyt dużo wypełnienia na górze, przez co spódnica strasznie odstaje.
Zwykłe spódnice można przedłużać dodając pas tkaniny od dołu, lecz tu nie ma tej możliwości, gdyż wyglądało by to mało estetycznie i było widoczne. W niektórych eksponatach można zauważyć dodatkowo doszyte od góry, niepikowane pasy tkaniny (czasem w innym kolorze). Pasy te są też ratunkiem, gdy damy zbyt dużo wypełnienia na górze, przez co spódnica strasznie odstaje.
źródło: link |
źródło: link |
chyba komuś zabrakło materiału, źródło: link |
Oraz rekonstrukcja.
źródło: link |
Szyjąc własną
spódnicę, stwierdziłam, że skoro materiały (zielona tafta i biała bawełna) są w
miarę historyczne, wypadałoby aby wypełnienie także takie było. Szukając na
blogach i innych stronach, niewiele znalazłam, a jeżeli już ktoś pisał o
wypełnieniu, najczęściej był to poliester (koce), kołdry, czy narzuty na łóżko.
Postanowiłam
sięgnąć do źródeł i przeglądając eksponaty historyczne, zrobiłam listę
materiałów które były używane dawniej jako wypełnienie. Bardzo wiele z
historycznych eksponatów osiemnastowiecznych znajduje się na tej stronie link.
Czasem przy
materiałach nie pisało nic, czasami tylko jedwab lub jedwab i len/bawełna .
Inne:
- wełna
- wełna o
gładkim splocie
- szklona wełna
o splocie płóciennym
- wełna
czesankowa
- celuloza
Widzimy, że
mamy do wyboru wełnę czesankową i celulozę, czyli współczesną watę.
Wata jest
zdecydowanie tańsza, ponadto koszt wypełnienia w moim przypadku wynosił 20
zł.
Wata ma
niestety jeden minus, nie można jej prać (wełnę czesankowa także).
Spódnice te nie są konstrukcyjnie trudne do uszycia, cały ich kunszt i trudność leży w pikowaniu, które nie raz doprowadzało mnie do białej gorączki i na etapie szycia z całym przekonaniem odradzałabym Wam jej szycie, chyba że sądzicie, iż posiadacie nieprzebrane zapasy cierpliwości i właśnie chcecie je przetestować :D A jeżeli zdecydujecie się na maszynowe jej uszycie, unikajcie małych kolistych i półkolistych wzorów, bo trzeba wtedy przekręcać spódnicę, co jest bardzo niewygodne.
Kwiatowy motyw który widzicie pochodzi z 1815r. , więc spódnica nie jest całkowicie osiemnastowieczna.
Pracowałam
nad tą spódnicą długo, aż w końcu nadszedł moment, w którym przestałam prawie
cokolwiek z nią robić, czy to z niewielkiej ilości czasu która pozostawała mi
po przyjściu do domu, czy z braku motywacji. W pewnym momencie postanowiłam, że
codziennie przeszyję jeden pasek (ok. 3 min.), jeden pasek i nic więcej i
pilnowałam aby codziennie to wykonywać. Najciekawsze było to, iż codziennie
planowałam moje obowiązki tak, aby zdążyć przeszyć mój jeden pasek, a zazwyczaj
przeszywałam więcej niż jeden ścieg (no bo jak już usiadłam do maszyny to czemu
by nie przeszyć jeszcze jednego?). Zauważyłam, że to nie sama praca zajmowała
mi najwięcej czasu, a zaczęcie jej.
Szycie tej spódnicy, zwróciło moją uwagę na parę rzeczy, mianowicie podejrzewam, że ceny tych spódnic, jeśli były zamawiane u krawców, musiały osiągać zawrotne sumy (ze względu na ilość poświęconego czasu). Podczas mojego szycia, był jeden wieczór gdy wyłączono prąd, a ja musiałam przeszyć mój jeden przepisowy pasek. Zaopatrzyłam się więc w świece, i materiał do pikowania. Idąc po schodach niosłam w jednej ręce materiał, w drugiej zapaloną świecę na świeczniku, gdy w pewnym momencie świeca się przechyliła i wosk pociekł na ... spódnicę.
To zdarzenie uświadomiło mi, ile ubrań niegdyś musiało być poplamionych z wosku, ile ubrań musiało mieć wypalonych dziur z odłamków rozżarzonego drewna które pryskały z kominków.
z boku |
Piękna spódnica. Istne cacuszko wyszło.
OdpowiedzUsuńI jeśli pikowałaś na zwykłej stopce i z transporterem to podziwiam podwójnie.
Ja do pikowania wyłączam transporter i zakładam stopkę do pikowania. Mogę wtedy jak najmniejsze kółeczka pikować bez przekręcania tkaniny.
Moja maszyna nie zna takich nowości. Szyłam na maszynie z początku ubiegłego wieku, chyba lata 20/30, na zwykłej stopce.
OdpowiedzUsuńSprawdź czy możesz wyłączyć transporter. Nie wiem czy w latach 20-tych była taka możliwość. Maszyny z lat 50-tych na pewno ją mają. Jeśli możesz, to spróbuj szyć bez stopki. Też powinno się udać. Wtedy tkaninę prowadzisz rękami we wszystkie strony. Dobrze ją pospinaj agrafkami albo załóż na tamborek hafciarski, tylko załóż go odwrotnie niż do haftu. Trzymając tamborek dłońmi łatwiej prowadzić materiał pod igłą.
UsuńTak, transporter działa, bo pewnego razu dziwiłam się, że moja maszyna szyje do przodu kiedy jest ustawiona na szycie do tyłu. Dziękuję za porady :)
UsuńJa tam się na szyciu nie znam, tak więc podziwiam podwójnie. Spódnica wyszła niesamowita! (poza tym ma piękny kolor)
OdpowiedzUsuńDziękuję, dobierałam, aby pasował do koloru gałązek żakietu:)
OdpowiedzUsuńJest prześliczna! Zazdroszczę i jej i cierpliwości na jej uszycie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTe pikowane spódnice są takie super! Sama chodzę w podobnej na co dzień (przypadek? :D ), ale współczesne tałatajstwo nawet nie umywa się do Twojego cudeńka! Widzę, że masz już do niej żakiet. Zaprezentujesz całość? ;)
OdpowiedzUsuńTelepatia ? :))
UsuńJeżu drogi, ale boska wyszła. Ja bym kiedyś chciała sobie wypikować (jest takie słowo?) taką spódnicę, ale musiałabym ręcznie - moja obsługa maszyny nie jest na takim poziomie żeby ogarnąć coś bardziej wymyślnego niż "długa prosta" ;)
OdpowiedzUsuńSzczerze odradzam Ci pikowanie tak wymyślnej spódnicy, lepiej wziąć jakiś prostszy wzór, ale jeśli na prawdę chcesz to czemu nie :) w takim razie życzę powodzenia
UsuńPrzepiękna spódnica, musiała kosztować wiele godzin! Ale warto czasem się poświęcić dla takiego efektu!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję, wydawało mi się, że szyję ją całe wieki.
UsuńNa Lipinach wciąż zakładają pikowane spódnice - watówki - jako element śląskiego stroju ludowego.
OdpowiedzUsuńZamierzam uszyć, wtedy z pewnością wrócę do Twojego postu. Tymczasem wybieram się do muzeum, żeby zobaczyć wersję ludową, a więc taką, która mnie interesuje.
Taki strój miałam na myśli mówiąc o "waciokach" , ale to ciekawe, że wciąż je noszą, w moim rejonie (też na Śląsku) obecnie nie słyszy się o nich tak często jako o elemencie stroju ludowego. Chętnie poznałabym te ludowe wersje, czy mogę zapytać w jakim muzeum można je zobaczyć?
OdpowiedzUsuńCiesze się, że post okazał się pomocny
śliczna! Widać ilość włożonej pracy na pierwszy rzut oka!:)
OdpowiedzUsuńNa drugi rzut oka też :P kiedy przyjrzeć się wszystkim zawijasom:D dziękuję
Usuń