7 lutego 2015

Quilted petticoat- 18 cenury


Pikowane spódnice były używane przez wiele wieków, ze względów zarówno praktycznych (cieplutkie), jak i estetycznych. Były przy tym bardzo różnorodne, niektóre bajecznie zdobione w ogromne kwiatowe motywy, inne bardzo proste, w zwykłą kratę, lub jeśli ktoś woli diamenciki.
Ze względu na praktyczność tego ubioru, nosiły go wszystkie warstwy społeczne.


Czasem wystarczy popytać otoczenie, a dowiemy się wiele ciekawych rzeczy, jak na przykład, że tzw."wacioki" ubrania wypychane watą były noszone jeszcze przez moją prababcię.

źródło: link
Znalazłam także parę eksponatów z XIX wieku, a szczególnie mam na myśli lata 40, kiedy używano halek sznurkowych, które czasem były wypełniane też watą (dół). Przyszło mi na myśl, iż można by w chłodniejsze dni zastąpić halkę sznurkowa, halka pikowaną, która równie dobrze nadaje kształt

spódnica z 1840, link
Główną bazą była kratka, która zajmowała górna część spódnicy, dół z kolei wypełniały motywy, najczęściej kwiaty, liście, a czasem także ryby i inne stwory morskie. Jednym słowem mogło się na niej znaleźć wszystko co szyjący sobie wymarzył.
 
zamiast kratki, link

Góra spódnic była marszczona lub plisowana. Czasem przód spódnicy był bez marszczenia, a zaczynało się ono na bokach. 
Zwykłe spódnice można przedłużać dodając pas tkaniny od dołu, lecz tu nie ma tej możliwości, gdyż wyglądało by to mało estetycznie i było widoczne. W niektórych eksponatach można zauważyć dodatkowo doszyte od góry, niepikowane pasy tkaniny (czasem w innym kolorze). Pasy te są też ratunkiem, gdy damy zbyt dużo wypełnienia na górze, przez co spódnica strasznie odstaje.

źródło: link
źródło: link
chyba komuś zabrakło materiału,  źródło: link
Oraz rekonstrukcja.

źródło: link
Szyjąc własną spódnicę, stwierdziłam, że skoro materiały (zielona tafta i biała bawełna) są w miarę historyczne, wypadałoby aby wypełnienie także takie było. Szukając na blogach i innych stronach, niewiele znalazłam, a jeżeli już ktoś pisał o wypełnieniu, najczęściej był to poliester (koce), kołdry, czy narzuty na łóżko.
Postanowiłam sięgnąć do źródeł i przeglądając eksponaty historyczne, zrobiłam listę materiałów które były używane dawniej jako wypełnienie. Bardzo wiele z historycznych eksponatów osiemnastowiecznych znajduje się na tej stronie link.
Czasem przy materiałach nie pisało nic, czasami tylko jedwab lub jedwab i len/bawełna .
Inne:
- wełna
- wełna o gładkim splocie
- szklona wełna o splocie płóciennym
- wełna czesankowa
- celuloza

Widzimy, że mamy do wyboru wełnę czesankową i celulozę, czyli współczesną watę.
Wata jest zdecydowanie tańsza, ponadto koszt wypełnienia w moim przypadku wynosił 20 zł. 
Wata ma niestety jeden minus, nie można jej prać (wełnę czesankowa także).


Spódnice te nie są konstrukcyjnie trudne do uszycia, cały ich kunszt i trudność leży w pikowaniu, które nie raz doprowadzało mnie do białej gorączki i na etapie szycia z całym przekonaniem odradzałabym Wam jej szycie, chyba że sądzicie, iż posiadacie nieprzebrane zapasy cierpliwości i właśnie chcecie je przetestować :D A jeżeli zdecydujecie się na maszynowe jej uszycie, unikajcie małych kolistych i półkolistych wzorów, bo trzeba wtedy przekręcać spódnicę, co jest bardzo niewygodne.


Kwiatowy motyw który widzicie pochodzi z 1815r. , więc spódnica nie jest całkowicie osiemnastowieczna. 
 
 


 Pracowałam nad tą spódnicą długo, aż w końcu nadszedł moment, w którym przestałam prawie cokolwiek z nią robić, czy to z niewielkiej ilości czasu która pozostawała mi po przyjściu do domu, czy z braku motywacji. W pewnym momencie postanowiłam, że codziennie przeszyję jeden pasek (ok. 3 min.), jeden pasek i nic więcej i pilnowałam aby codziennie to wykonywać. Najciekawsze było to, iż codziennie planowałam moje obowiązki tak, aby zdążyć przeszyć mój jeden pasek, a zazwyczaj przeszywałam więcej niż jeden ścieg (no bo jak już usiadłam do maszyny to czemu by nie przeszyć jeszcze jednego?). Zauważyłam, że to nie sama praca zajmowała mi najwięcej czasu, a zaczęcie jej.



Szycie tej spódnicy, zwróciło moją uwagę na parę rzeczy, mianowicie podejrzewam, że ceny tych spódnic, jeśli były zamawiane u krawców, musiały osiągać zawrotne sumy (ze względu na ilość poświęconego czasu). Podczas mojego szycia, był jeden wieczór gdy wyłączono prąd, a ja musiałam przeszyć mój jeden przepisowy pasek. Zaopatrzyłam się więc w świece, i materiał do pikowania. Idąc po schodach niosłam w jednej ręce materiał, w drugiej zapaloną świecę na świeczniku, gdy w pewnym momencie świeca się przechyliła i wosk pociekł na  ...  spódnicę.
To zdarzenie uświadomiło mi, ile ubrań niegdyś musiało być poplamionych z wosku, ile ubrań musiało mieć wypalonych dziur z odłamków rozżarzonego drewna które pryskały z kominków.






z boku

18 komentarzy:

  1. Piękna spódnica. Istne cacuszko wyszło.
    I jeśli pikowałaś na zwykłej stopce i z transporterem to podziwiam podwójnie.
    Ja do pikowania wyłączam transporter i zakładam stopkę do pikowania. Mogę wtedy jak najmniejsze kółeczka pikować bez przekręcania tkaniny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja maszyna nie zna takich nowości. Szyłam na maszynie z początku ubiegłego wieku, chyba lata 20/30, na zwykłej stopce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawdź czy możesz wyłączyć transporter. Nie wiem czy w latach 20-tych była taka możliwość. Maszyny z lat 50-tych na pewno ją mają. Jeśli możesz, to spróbuj szyć bez stopki. Też powinno się udać. Wtedy tkaninę prowadzisz rękami we wszystkie strony. Dobrze ją pospinaj agrafkami albo załóż na tamborek hafciarski, tylko załóż go odwrotnie niż do haftu. Trzymając tamborek dłońmi łatwiej prowadzić materiał pod igłą.

      Usuń
    2. Tak, transporter działa, bo pewnego razu dziwiłam się, że moja maszyna szyje do przodu kiedy jest ustawiona na szycie do tyłu. Dziękuję za porady :)

      Usuń
  3. Ja tam się na szyciu nie znam, tak więc podziwiam podwójnie. Spódnica wyszła niesamowita! (poza tym ma piękny kolor)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję, dobierałam, aby pasował do koloru gałązek żakietu:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest prześliczna! Zazdroszczę i jej i cierpliwości na jej uszycie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Te pikowane spódnice są takie super! Sama chodzę w podobnej na co dzień (przypadek? :D ), ale współczesne tałatajstwo nawet nie umywa się do Twojego cudeńka! Widzę, że masz już do niej żakiet. Zaprezentujesz całość? ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeżu drogi, ale boska wyszła. Ja bym kiedyś chciała sobie wypikować (jest takie słowo?) taką spódnicę, ale musiałabym ręcznie - moja obsługa maszyny nie jest na takim poziomie żeby ogarnąć coś bardziej wymyślnego niż "długa prosta" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze odradzam Ci pikowanie tak wymyślnej spódnicy, lepiej wziąć jakiś prostszy wzór, ale jeśli na prawdę chcesz to czemu nie :) w takim razie życzę powodzenia

      Usuń
  8. Przepiękna spódnica, musiała kosztować wiele godzin! Ale warto czasem się poświęcić dla takiego efektu!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, wydawało mi się, że szyję ją całe wieki.

      Usuń
  9. Na Lipinach wciąż zakładają pikowane spódnice - watówki - jako element śląskiego stroju ludowego.

    Zamierzam uszyć, wtedy z pewnością wrócę do Twojego postu. Tymczasem wybieram się do muzeum, żeby zobaczyć wersję ludową, a więc taką, która mnie interesuje.

    OdpowiedzUsuń
  10. Taki strój miałam na myśli mówiąc o "waciokach" , ale to ciekawe, że wciąż je noszą, w moim rejonie (też na Śląsku) obecnie nie słyszy się o nich tak często jako o elemencie stroju ludowego. Chętnie poznałabym te ludowe wersje, czy mogę zapytać w jakim muzeum można je zobaczyć?
    Ciesze się, że post okazał się pomocny

    OdpowiedzUsuń
  11. śliczna! Widać ilość włożonej pracy na pierwszy rzut oka!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na drugi rzut oka też :P kiedy przyjrzeć się wszystkim zawijasom:D dziękuję

      Usuń

Pisząc komentarz, współtworzysz tego bloga razem ze mną. Wzbogacasz wiedzę swoją, moją i innych, jednocześnie podsycając ogień pasji. Dziękuję Ci za to. V.R.